ARTYKUŁY PRASOWE

Artykuł Mariusz Czubaj,
„Polityka”, nr 37 z 11 września 2004 r., s. 62-63.


Pan Samochodzik: życie pośmiertne

Dziesięć lat po śmierci Zbigniewa Nienackiego Pan Samochodzik, najsławniejsza postać stworzona przez tego pisarza, trzyma się zaskakująco dobrze. W ciągu ostatniej dekady spod innych już piór wyszło ponad 50 dzieł z tym bohaterem w roli głównej.


W ogóle na rynku jest obecnie 66 „samochodzików", z tego 15 samego Zbigniewa Nienackiego. Miały być kolejne książki, lecz śmierć autora zachwiała planami serii. I wtedy pojawił się nowy pomysł: przygody Samochodzika pisał Nienacki, mogą pisać je też inni. Wydawnictwo otrzymało od Heleny Nowickiej, wdowy po pisarzu, zgodę na kontynuację oraz wykorzystanie głównej postaci i przystąpiło do dzieła. - Mam wrażenie - mówi Jerzy Przeracki, współwłaściciel Wydawnictwa Warmia - że pan Zbigniew nie do końca rozumiał ducha nowych czasów. W związku z inną wrażliwością czytelnika i jego oczekiwaniami, postanowiono w serii zmienić co nieco. Uznano, że jeden pan Tomasz to za mało. Prawdziwy bohater, jak w „Policjantach z Miami" czy komiksach, potrzebuje partnera. I to dziarskiego, nie zaś takiego niedojdy jak inteligentny, owszem, ale mało sprawny fizycznie Samochodzik. Książki na nowy tor wprowadzić miał pisarz z Olsztyna, pod pseudonimem Jerzy Szumski. W 1997 r. ukazała się powieść „Testament rycerza Jędrzeja" rozpoczęta jeszcze przez Nienackiego, ale dokończona przez następcę. Ten zaś nie miał skrupułów. Na dwudziestu stronach zmasakrował na przejeździe kolejowym wehikuł Samochodzika, sprowadził mu szybciutko dar od Polonii z Chicago - wypasionego Jeepa Cherokee - a także dał asystenta, Pawła Dańca, który został de facto głównym bohaterem kilkudziesięciu następnych tomów i w kręgach nienackofanów (tak mówią o sobie miłośnicy Pana Samochodzika) stał się postacią niemal znienawidzoną.

Cztery tytuły na głowę
W 1999 r. wydawnictwo uznało, że trzeba świeżej krwi. I tu do akcji wkracza trzech młodych pisarzy: Andrzej Pilipiuk, z wykształcenia archeolog, Sebastian Mierzyński - historyk, oraz Arkadiusz Niemirski - zootechnik z niedokończonym doktoratem z ekologii. - Pierwszy zgłosił się do nas pan Pilipiuk - opowiada wydawca. - Przysłał swoją powieść, spodobała nam się i nawiązaliśmy współpracę. Pisarz - znany w kręgach miłośników fantasy i ceniony za opowiadania z Jakubem Wędrowyczem, egzorcystą i bimbrownikiem - ukrył się pod pseudonimem Tomasz Olszakowski i dotychczas napisał 18 „samochodzików". Taką samą liczbą tytułów może pochwalić się Mierzyński (pseudonim literacki - Miernicki). Ogromna liczba tytułów związana jest z nową strategią wydawnictwa: uznało ono mianowicie, że rocznie powinno ukazywać się około 10-12 „samochodzików", wychodzą więc 3-4 tytuły na pisarska we, a ponadto autorzy powinni trzym; pewnych zasad. - Nie zawsze jest łatwo - wzdycha; Przeracki. - Młodzi autorzy podśmiewują się ze starzejącego Pana Samochodzik albo całkiem go marginalizują, jak u Niemirskiego, a przecież to dzięki tej postaci mogą zaistnieć. Bywają i inne problemy. - Wiadomo, fabuła powieści Nienackieg jarzy się z Mazurami, chcieliśmy więc ti to zmienić. Chcieliśmy, by pan Pilipiuk r sałcośo Warszawie, a on tymczasem na „Tajemnicę warszawskich fortów", gdzie akcja rozgrywa się w podziemiach Cytc, No to co to za Warszawa? Wiadomo te nie wolno przesadzać z Dolnym Śląskk Pilipiuk miał napisać o tajemniczym transporcie hitlerowskim X-37, wywożącym pod koniec wojny pieniądze i kosztowności z Wrocławia i okolic - wspomina wydawca. - A że na Śląsku tajemniczych zagadek z przeszłości jest mnóstwo, autor przedobrzył, wprowadził zbyt wiele wątków i połapać się w tym trudno. Nowe „samochodziki" są dynamiczne i pełne akcji. Pisarski triumwirat podkreśla jednak, że nowe tomy oparte są na rzetelnym podłożu historycznym, a nieocenionym źródłem jest tu Internet, z którego Nienacki korzystać nie mógł. W istocie, Mierzyński chętnie odwołuje się do zdarzeń z czasów II wojny światowej. Raz poszukuje się dokumentów operacji „Walkiria", dotyczących zamachu na Hitlera, i penetruje kwaterę wodza Rzeszy w Gierłoży („Twierdza Boyen"), innym razem bohaterowie, wspomagani przez komandosa z Gromu, nurkują w Bałtyku i penetrują wrak statku zatopionego przez Rosjan w 1945 r. z tysiącami pasażerów na pokładzie („Wilhelm Gustloff"). Pilipiukowi najwięcej satysfakcji dał „Testament inżyniera Rychnowskiego", gdzie bohaterowie z mozołem łamią pewien szyfr. - Chciałem też przypomnieć postać inżyniera - komentuje Pilipiuk. - To byłprzecież wyna­lazca światowego formatu. To on zbudował pierwszy generator fal radiowych - za ten wynalazek Herz otrzymał później Nagrodę Nobla, choć należała się ona Rychnowskiemu. Z kolei Niemirski wprowadza nas w świat falsyfikatów dzieł sztuki, dzieje najsłynniejszych fałszerstw i malarstwo Wyspiańskiego („Fałszerze").


W każdym inna krew
Sami pisarze wolą akcentować różnice: - U nas - mówi Mierzyński - jak w piosence Perfectu: w każdym inna krew. Wpisanych przez niego tomach dominuje akcja, gdzie dobrze sprawdzają się umiejętności Pawła Dańca. Oto próbka: „Nie czekając ani chwili wymierzyłem kopniaka w podbrzusze mężczyzny. Gdy skulił się, zabrałem mu karabin i metalową kolbą uderzyłem go w tył głowy. W tym czasie Tomek doskoczył do drugiego napastnika. Zatrzymał kierującą się w jego stronę lufę i lewą ręką chwycił przeciwnika za nos. Wbrew pozorom taki chwyt jest bardzo bolesny i powoduje osłabienie walczącego. (...). Pilipiuk też lubi akcję, ale taką, która stawia bohaterów w absurdalnych sytuacjach: raz wpadają oni w ręce Partii Pracujących Kurdystanu („Arka Noego"), innym razem wwiercają się za pomocą piły ultradźwiękowej do archiwum KGB w Tobolsku. Pilipiuk lubi także rubaszne dialogi i monologi w stylu: „- Ruszaj się bydlaku. - Może się chociaż ubiorę - zaskamlał. - Obejdzie się". Z kolei żywiołem Niemirskiego jest detektywistyczna zagadka. Autor ten chętnie powraca do motywów znanych z powieści Nienackiego: znów mamy pokraczny wehikuł (tym razem skrywa się pod nim już silnik Astona Martina, nie zaś -jak w oryginale - Ferrari 410), pojawiają się motywy związane z wolnomularstwem czy templariuszami. U Niemirskiego częściej niż u pozostałych autorów bohater doświadcza rozterek męsko-damskich: „Do widzenia pani - rzekłem na odchodnym. I dziękuję za przestrogę. Muszę uważać na kobiety. Na wszystkie. Bez wyjątku. Nawet na te, które noszą wypchaną kaburę pod luźnym swetrem" („Fałszerze").


Wspaniały wynalazek
Następcy Nienackiego mówią o nim zgodnie: „To mistrz", choć trudno już takie określenie odnosić do niego jako autora prozy dla dorosłych (nie bez racji pisano np., że „Raz do roku w Skiroławkach" (1983) to „siermiężna pornografia"). Młodzi pisarze nie wypominają też Nienackiemu, że w czasach PRL związany był z partyjnym betonem. Najważniejszy jest przecież Samochodzik. Pytani o to, na czym polega urok i uwodzicielska siła tej literatury, udzielają już odpowiedzi odmiennych. Niemirski: - Bohater serii, samotnik i historyk, urzędnik państwowy, człowiek skromny i trochę dziwak, okazał się wspaniałym wynalazkiem polskiej literatury. Dzisiaj na świecie karierę robi Dań Brown (autor m.in. „Kodu Leonarda da Vinci") ze swoim historykiem sztuki Langdonem. Jest to taki „Samochodzik dla dorosłych", ale myślę, że Tomasz jest bardziej błyskotliwie narysowaną postacią. W istocie: Nienacki dziś, na normalnym rynku książki, byłby gwiazdą literatury popularnej. Pan Samochodzik jest zaś tym, kim Hans Kloss w polskim serialu czy Tytus w komiksie. - Jego książki sprzedają się wciąż lepiej niż pisane przez następców - mówi Przeracki.

Niekiedy twórcy samochodzikowych apokryfów zastanawiają się, jak Zbigniew Nienacki pisałby dziś. - Już nie trzeba płynąć przez całe jezioro do jednego telefonu w gminie - mówi Pilipiuk. - Jestem pewien, że Nienacki nie miałby kłopotów z nowinkami technicznymi. To był znakomity fachowiec, u niego fabuła rozwija się precyzyjnie jak nitka z kłębka. Innym - zdarzają się supły lub supełki. I można to odnieść właściwie do naszej współczesnej literatury popularnej.

Mariusz Czubaj